Uruchomiła ona niezliczone ilości niemożliwie licznych znajomości i w efekcie jej pracy moja kolekcja wzbogaciła się o mnóstwo rzadkich okazów. Sami indywidualiści.
Plan jej działania był następujący:
najpierw użyła łagodnej perswazji wobec dalszej rodziny, mobilizując kuzynkę Asię. Efekty przedstawiały się tak:
Macedończyk, chmurny oraz indywidualista (zwróćcie uwagę, że stoi po drugiej stronie planety, niż przedstawiciele innych nacji).
Potem zachęciła do działania prawie-rodzinę czyli Zielonooką z MałŻonkiem, którzy wykazali się podwójnie (bo było ich dwoje, a nawet troje):
Szwed, jak widać. Zaprosili go sami. A ponadto
Estończyk. Bardzo ciekawy kraj (miałam okazję poznać), bardzo specyficzny język, należący do podgrupy języków bałtyckofińskich, zaliczanej do
podrodziny ugrofińskiej w rodzinie uralskiej. Brzmi bardzo zawile, prawda?
Zielonooka z MałŻonkiem uruchomili następne ogniwo łańcuszka, by go zdobyć (kolega).
Sądząc po obu egzemplarzach preferują kraje nadbałtyckie :-)
Następnie nPO (nieprawdoPodobna Osoba) poprosiła o aktywność koleżanki. Jedną z nich była Marysia D., która mimo wielu zajęć w obcym kraju odnalazła tego chłopca:
Ormianin mówiący po ormiańsku w Armenii (ciekawa odmiana w języku polskim, prawda?). Bardzo mi się podoba przez te czerwienie. Ponadto - jestem na okładce! Widzicie?! I na dodatek jeszcze i gwiazdy, i planety... Bardzo romantycznie.
Inną zaktywizowaną koleżanką, z bardzo długim okresem znajomości, była Gosiak, obecnie Stoliczanka, która wyszukała i dostarczyła:
Kataloński (nie mylić z hiszpańskim).
Nawiasem mówiąc Gosiak kojarzy mi się z: Barceloną (dokładniej ze zdjęciem, gdzie stoi sobie na tle skał w Monserrat) oraz z Małym Księciem właśnie, ponieważ swego czasu miała bluzkę z prasowanką z Księciem we własnej osobie :-) Buziaki!
Kolejnym obiektem skuteczności nPO okazała się Agnieszka W., bardzo podróżnicza osoba. Wykorzystała rozsądnie walutę w pięknym kraju, gdzie ludzie mówią w języku, który jest dla nas zrozumiały (wiadomo, słowiański) czyli w Chorwacji:
Jak widać mamy tu piękną, upalną, letnią noc, gwiazdy i planety oraz samolot retro (awionetkę), nawiązujący niedwuznacznie do głównego zajęcia autora książki. Ach, od razu przypomniały mi się wakacje...
Nawiasem mówiąc drugiego Chorwata przywiozła nPO osobiście z jednej z podróży:
I już na samej okładce widać ten lazur Morza Śródziemnego, prawda Mój Ulubiony Szwagrze? :-)
Czasem były to osoby mieszkające obok, ot, prawie za rogiem, jak fantastyczna pieśniarka i cuuuuudna osoba Ela K., która poszukując swoich korzeni na Ukrainie nie omieszkała pamiętać o fiołach innych ludzi. Z poszukiwań przywiozła podwójny prezent:
Róża jest, gwiazdy i błękity, a dodatkowo w książeczce mieści się inna powieść Antoine'a - "Ziemia, planeta ludzi".
A czasem osoba zaktywowana księciowo mieszka na drugim końcu Polski, jak w przypadku ofiarodawczyni tegoż pana:
Rumuński książę (i wcale nie Drakula) :-) Nawiasem mówiąc niektórzy badacze uważają język rumuński i język mołdawski za różne odmiany tego samego języka.
I na końcu: nPO zmobilizowała też pewne muzyczne małżeństwo, Dziunię i Wojtka, do rozszerzenia mojej kolekcji. Zacieśniając więzy rodzinne urocza ta para goszcząc w Danii poprosiła ciocię rezydującą tam o pomoc. Ciocia podobnież sama kupiła im książeczkę:
Co za pragmatyczne wykorzystanie przestrzeni okładki, prawda?
A książę wciąż ten sam :-)
Dziękuję za wszystkie starania (doceniam, naprawdę) i... proszę o jeszcze! I jeszcze! I jeszcze!
PS Oczywiście to nie jest wyczerpujący wykaz osiągnięć nPO, tylko egzemplifikacja :-)
PS Oczywiście to nie jest wyczerpujący wykaz osiągnięć nPO, tylko egzemplifikacja :-)
kurczę z tym Szwedem to nie pamiętam:/, chyba musiałam być pijana:D;)
OdpowiedzUsuńpozdrowonka nPO:D:*