Po co, na co i dlaczego?

Wynurzenia książkowo-molowe maniakalnej czytelniczki tudzież kolekcjonerki książki "Mały Książę" Antoine'a de Saint-Exupéry'ego w różnych językach i dialektach (obecnie 104) oraz rozmaitych wydań polskich tejże. Zapraszam!

czwartek, 30 grudnia 2004

Lisbon Story

Byłam w Lizbonie, tak jak sobie kiedyś wymarzyłam. A raczej 20 km pod Lizboną, w Cacem. W naszym miasteczku nie było tej książki. Za to sprzedawca prawie umówił się ze mną na kawę (łamanym angielskim).
W Lizbonie szukałyśmy księgarni. Udało się, znalazłyśmy. Nabyłam książeczkę.



Zaraz obok księgarni natknęłyśmy się przez przypadek na ciekawy obiekt - zabytkowy wyciąg do kolejki powietrznej. Mają taka kolejkę w Lizbonce, nad nabrzeżem.
Niestety nie jechałam (choć mój żołądek i błędnik były z tego powodu szczęśliwe).
Lizbonę pokochałam, tak samo, jak i fado. Jest taka piosenka Madredeus, która przyprawia mnie o ciarki z wrażenia - zapraszam tu

Potem z nieba (przybył samolotem) zleciał mi inny portugalskojęzyczny przedstawiciel arystokracji. Wkroczył w rytmie samby, w końcu Brazylijczyk:


Zaprosiła go pewna bliska mojemu sercu Fasolka, bardzo kulturalna osóbka. Zresztą to nie jedyny gość, którego zaprosiła. Gnąc się w tanecznych ukłonach dziękuję i proszę o jeszcze :-*

Jak można stwierdzić na pierwszy rzut oka, Brazylijski portugalski jest nieco inny. I pięknie, różnorodność jest tym, co najbardziej upiększa świat, prawda?