Dowiedziałam się, że nazwa Norwegia oznacza "droga na północ". Poznajmy dziś mieszkańca tej pięknej, surowej w klimacie krainy:
Książka jest prezentem od L.Ś.
A teraz nieco o języku norweskim - jest językiem z grupy skandynawskiej języków germańskich. Język norweski nie ma jednego, ogólnie zaakceptowanego standardu wymowy. Każdy mieszkaniec mówi swoim językiem lokalnym (dialektem),
używając go zarówno prywatnie, jak i publicznie. Dzieje się tak zarówno wtedy, gdy języka używa na
terenie właściwym dla danego dialektu, jak i w innych częściach kraju.
Po wielu latach zamieszkiwania poza rodzinnymi stronami dialekt
zazwyczaj "stępia się" (sleper seg av), w ten sposób, że najbardziej ekstremalne różnice wymowy zanikają, a słownictwo
upodabnia bardziej do dialektu miejsca zamieszkania. Do końca życia
jednak Norweg zachowuje dialekt na tyle charakterystyczny, że można
prawie zawsze jednoznacznie określić, skąd pochodzi.
Najczęściej powtarzanym zwrotem przez Norwegów jest "Hva sa du?" (Co powiedziałeś?). Pracownicy państwowego radia i telewizji mają obowiązek używać normowanego języka opartego leksykalnie
na jednym z dwóch wariantów pisanych (bokmål/nynorsk), ale wymawiać je
mogą z dużą swobodą, według upodobania. Skutkiem tej sytuacji jest
całkowity prawie zanik normy językowej: każdy mówi wedle uznania, i często tak pisze. Językiem norweskim posługuje się około 4,2 mln mówiących, z tego 3,5 mln do zapisu używa odmiany bokmål, a 700 tys. odmiany nynorsk.
Z mojego punktu widzenia czyli okiem Polki często borykającej się z tym, czy mówi i pisze poprawnie (niektóre normy, które świetnie poznałam i nauczyłam się ich w podstawówce, już nie obowiązują - zostały zmienione przez Radę Języka Polskiego) jest to sytuacja dość ciekawa. Z jednej strony - duża swobodna, ale z drugiej - trudności komunikacyjne. Jak widać wszystko ma swoją cenę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz